Zastanawiając się nad idealnym miejscem na jesienna podróż, warto rozważyć wyprawę do Barcelony, gdzie temperatura nawet w listopadzie wynosi ponad 20 C, a morze jest tak nagrzane, iż widok kąpiących się ludzi nikogo nie dziwi.
Barcelona to tak rozpromowane miasto, iż nikomu nie trzeba go przedstawiać. Jest ono kojarzone głównie z twórczością Gaudiego, piękną, piaszczystą plażą miejską i specyficznym klimatem, którego nie poczujecie w innych częściach Hiszpanii.
Chyba mam problem z klaustrofobią, dlatego zwrócę uwagę na to (jak w niejednym, wcześniejszym poście), iż natłok ludzi przeraża. W każdym zabytkowym lub znaczącym miejscu napotkacie ogrom ludzi. W wielu miejscach wprowadzono ograniczenia odwiedzalności. Wprowadzenie limitów jest najbardziej odczuwalne w parku Guell i słynnej krętej ławce stworzonej z mozaiki. Wiele osób chce mieć zdjęcie w najbardziej popularnym miejscu Barcelony, a jej władze wykorzystują to i generują znaczący zysk. Z tego względu Barcelona przypomina mi poniekąd Weronę. Po pewnym czasie ma się złudne wrażenie, że za chwilę przyjdzie urzędnik, który zechce od nas zapłaty za zużywane powietrze.
Niemniej jednak Barcelona ma naprawdę wiele zalet i wiele miejsc na odpoczynek. Poza fenomenalną, piaszczystą, publiczną plażą, która dla mnie była jedną z największych zalet, miasto posiada również inne piękne miejsca na relaks. Jednym z moich ulubionych jest park przy Sagrada Familia z wydzielonym miejscem do gry w bule i kręgle oraz z częścią wyłącznie dla pupili. Przy samym kościele jest dość tłumie, ale w parku jest cicho i spokojnie. Można usiąść na jednej z ławek otaczających zbiornik wodny i delektować się majestatem budowli. naszym rytuałem podczas pobytu stał się poranny spacer na ławkę vis-a-vis bram świątyni i delektowaniem się gorąca kawą z pobliskiej knajpki.

Barcelona to tak rozpromowane miasto, iż nikomu nie trzeba go przedstawiać. Jest ono kojarzone głównie z twórczością Gaudiego, piękną, piaszczystą plażą miejską i specyficznym klimatem, którego nie poczujecie w innych częściach Hiszpanii.
Chyba mam problem z klaustrofobią, dlatego zwrócę uwagę na to (jak w niejednym, wcześniejszym poście), iż natłok ludzi przeraża. W każdym zabytkowym lub znaczącym miejscu napotkacie ogrom ludzi. W wielu miejscach wprowadzono ograniczenia odwiedzalności. Wprowadzenie limitów jest najbardziej odczuwalne w parku Guell i słynnej krętej ławce stworzonej z mozaiki. Wiele osób chce mieć zdjęcie w najbardziej popularnym miejscu Barcelony, a jej władze wykorzystują to i generują znaczący zysk. Z tego względu Barcelona przypomina mi poniekąd Weronę. Po pewnym czasie ma się złudne wrażenie, że za chwilę przyjdzie urzędnik, który zechce od nas zapłaty za zużywane powietrze.
Niemniej jednak Barcelona ma naprawdę wiele zalet i wiele miejsc na odpoczynek. Poza fenomenalną, piaszczystą, publiczną plażą, która dla mnie była jedną z największych zalet, miasto posiada również inne piękne miejsca na relaks. Jednym z moich ulubionych jest park przy Sagrada Familia z wydzielonym miejscem do gry w bule i kręgle oraz z częścią wyłącznie dla pupili. Przy samym kościele jest dość tłumie, ale w parku jest cicho i spokojnie. Można usiąść na jednej z ławek otaczających zbiornik wodny i delektować się majestatem budowli. naszym rytuałem podczas pobytu stał się poranny spacer na ławkę vis-a-vis bram świątyni i delektowaniem się gorąca kawą z pobliskiej knajpki.
Kolejnym moim ulubionym miejscem jest Akwarium, czyli oceanarium. Wejście kosztuje dość sporo, bo 19 euro, ale jak dla mnie było warte tej ceny. Ekspozycje są zadbane, nie ma tłoku i turystów, a na miejscu można spotkać wiele Katalońskich rodzin z dziećmi.
Ostatnim miejscem, o którym chce wspomnieć w tym poście jest Park de la Ciutadella. Kolejne zielone miejsce stolicy Katalonii. Można spędzić tam całe popołudnie i odkrywać uroki poszczególnych jego części.