piątek, 23 września 2016

Place w Madrycie

Jednym z najważniejszych placów w Madycie jest Puerta del Sol. Znajduje się w samym centrum miasta i jest bardzo dobrze skomunikowany z jego innymi częściami. To na nim znajduje się symbol Madrytu - niedźwiedź wspinający się na drzewo truskawkowe. Jest to centrum Madrytu i Hiszpanii. Od tego miejsca liczone są odległości. To tutaj są organizowane demonstracje i protesty, a także zabawy sylwestrowe. Niedaleko Sol znajdują się uliczki z klimatycznymi knajpami. Godne polecania są: Calle Barcelona, Calle de Cadiz i Calle de Espoz y Mina.



Moim ulubionym barem z tapas blisko kilometra zero był Cocotito Bites & Drinks przy Calle de Cadiz 7 (cocotito.es). Natomiast jeśli wasze jesteście przy Sol, a chcielibyście zobaczyć mecz to koniecznie zróbcie to w Occonnell S.T. przy Calle de Espoz y Mina. Do alkoholu dostaniecie przeogromna paczkę chipsów, a jeśli ją zjecie, to dostaniecie następną ;)


Kolejnym interesującym placem jest Plaza Mayor, gdzie odbywały się koronacje, corridy i egzekucje. Obecnie znajdują się tam liczne restauracje, a nieopodal znajdziecie mnóstwo sklepów z espadrylami.

Następny to Plaza de Oriente, czyli Plac Wschodni będący pierwszą osadą Madrytu. Zaprojektowany został z inicjatywy Józefa Bonapartego. Dzisiaj jest to część ogrodów pałacowych i przylega do niego Teatr Królewski.



Dosyć popularny jest również Plaza de la Villa przy Mayor i Targu Miguel z najstarszymi budowlami w Madrycie - Casa de los Lujanes (najstarszy świecki budynek miasta), Casa de Cisneros (dom rodziny Cisneros) i pomnikiem Bazana, który brał udział w walkach morskich na Morzu Śródziemnym.
U jednego końca Gran Via - ulicy pełnej sklepów, kin i barów- znajduje się Plaza de Espana z Torre de Madrid i Edificio de Espana, a tym samym z pomnikiem Don Kichota i Sancho Pansy.



Warto również pamiętać o Plaza de Cibeles z fontanną Kybele i Palacio de Cibeles, czyli Palacem Telekomunikacji


wtorek, 20 września 2016

Jedzenie i picie w Madrycie

Jeśli w trakcie urlopu lubicie eksperymentować w zakresie kulinarnym i zamiast bezsensownego trwonienia pieniędzy wolicie wydawać je np. na konsumpcję, to ten post jest dla Was!

Zacznijmy od śniadania.
Będąc w Madrycie koniecznie musicie zjeść tortillę lub churros. Pierwsze danie to śniadanie "na słono". Tortilla to omlet z ziemniakami i dużą ilością cebuli. Na ogół jest podawana z bagietką, w związku z czym, jest to śniadanie bardzo syte  (polecane osobom, które nie są na diecie). Jeżeli chodzi o drugą propozycję śniadania to również nie jest ona odpowiednia dla osób liczących kalorie. Churros to rodzaj podłużnych pączków (ciasto wypiekane jest na głębokim tłuszczu), które macza się w gorącej czekoladzie lub spożywa się wraz z kawą. Zastrzyk energii gwarantowany.

Na śniadanie możemy także zamówić rogaliki lub tosty, ale moim skromnym zdaniem są to odpowiednio włoskie i angielskie potrawy konsumowane, jako pierwszy posiłek dnia, więc nie warto próbować ich będąc w Madrycie.






Obiado-kolacja.
Oczywiście nie możemy być w Hiszpanii i nie spróbować paelli - ryżu gotowanego na patelni z dwoma uchwytami. Jej Koszt waha się w granicach 10-20 €. Jest to idealne danie dla pasjonatów ryżu w każdej postaci. Podawana jest z owocami morza, warzywami, kurczakiem.



Będąc w Hiszpanii musimy również skosztować  Jamon- surowej, wieprzowej szynki pochodzącej z udźca. Ma ona bardzo specyficzny smak i aromat. Jeżeli nie lubimy mięsa wieprzowego, na pewno nie przypadnie nam do gustu. Jest ona dodawana do tapas, stanowi dodatek lub najważniejsza potrawę wieczoru.




Proponuję też spróbować domowych win podawanych w restauracjach- są równie pyszne, jak we Włoszech i Francji. Lampka to koszt około 1.5 € (podobnie kosztuje małe piwo).




Warto też spróbować sangrii - wina z dodatkiem owoców. Na zdjęciu akurat z patatas bravas, które niekoniecznie do niej pasują, ale były tak pyszne, że bardzo trudno byłoby odmówić sobie ich zamówienia.



Buen provecho! :)

niedziela, 18 września 2016

Madryt na prawo od Sol

Jeżeli macie jeden dzień zapasu, który możecie poświęcić na relaks w Madrycie to polecam część miasta, w której znajduje się Parque de El Retiro.

 
El Retiro to największy madrycki park, popularny zarówno wśród turystów, jak i mieszkańców Madrytu. Jest to idealne miejsce na miłe spędzenie czasu. Park posiada przystań dla łódek, boisko, korty tenisowe, wiele pomników,  a nawet Pałac. Pałac Kryształowy został zbudowany w XIX w. (ze stali, szkła i płytek ceramicznych - azulejos). U jego podnóża znajduje się sztuczne jeziorko z fontanną. W Pałacu możemy zobaczyć wystawy czasowe. My trafiliśmy na wystawę dotyczącą starej elektroniki.


Poza parkiem, w części miasta znajdującej się na prawo od Sol, swój czas możemy spędzić w najlepszym madryckim muzeum - Prado. Możemy podziwiać w nim dzieła Goi, El Greca, Tycjana, Rafaela, Caravaggio, Rubensa, Rembranta. Warto pamiętać, iż od poniedziałku do piątku w dwie ostatnie godziny otwarcia, możemy zwiedzać muzeum za darmo, niestety w ciągu tych dwóch godzin, nie zwiedzi się prawie nic. W Prado można spędzić cały dzień, a nawet kilka, wszystko zależy od tego ile czasu potrzeba Wam na kontemplację sztuki.
 

W Prado obowiązuje bezwzględny zakaz robienia zdjęć. Warto go przestrzegać, gdyż wszędzie są ochrona i kamery.
 
Obok muzeum znajduje się San Jeronimo El Real. To w tym kościele następcy tronu noszący tytuł "księcia Austrii" składali przysięgę.



Niedaleko też znajdują się Museo Thyssen-Bornemiesza, Museo del Ejercito, Museo Naval, Museo Nacional de Artes Decorativas, Museo del Libro, Museo Arqueologico i inne. Nam niestety nie było dane odwiedzenie tych obiektów, gdyż nasz czas spędzony w Hiszpanii postanowiliśmy wykorzystać w inny sposób.

Ostatnim miejscem godnym polecenia, znajdującym się na prawo od Sol jest Plaza de la Cibeles z Palacio de Comunicaciones - pałacem telekomunikacji, pełniącą funkcję Ratusza Miejskiego.  Na placu przed ratuszem znajduje się fontanna Kybele - bogini ziemi i rolnictwa.



sobota, 17 września 2016

Madryt na lewo od Plaza Puerta del Sol

Gdy myślimy o city-breaku w Hiszpanii na myśl nasuwa się Barcelona, ale dlaczego???

Madryt jest równie, a może nawet troszeczkę bardziej, interesujący.

Ok, nie ma tu sztuki Gaudiego, nie ma dostępu do morza, ale jest cudowne życie miejskie, piękne pałace, kościoły, place, parki i ogrody, a nawet egipska świątynia Debod, która została ofiarowana Hiszpanom w zamian za udzieloną pomoc. Ta niewielka, lecz bardzo dobrze zachowana budowla została wzniesiona ku czci boga Amona i bogini Izydy. Składa się ona z paru sal, do których wstęp jest bezpłatny.



Madryt ma coś czego brak Barcelonie i na odwrót, ale naprawdę warto odwiedzić to miasto choć na jeden weekend.



Trafiliśmy tam w trakcie trwającego piekła (Madrytczycy mówią, że ich miasto znane jest z dziewięciu miesięcy zimy i trzech miesięcy piekła). Madryt jest bardzo pociągającym miastem. Możemy zobaczyć tu piękne place, wąskie ulice, ale najpiękniejszymi budowlami tego miasta są Katedra, Pałac Królewski i budynek ratusza miejskiego.



Przy Katedrze można zobaczyć pomnik bezdomnego człowieka, leżącego na ławce, w którym możemy dostrzec Jezusa - nigdy nie widziałam pomnika, którego skromna forma wyrażała tak wiele.


Tuż obok katedry znajduje się również pomnik papieża Jana Pawla II, który osobiście poświęcił Catedral de la Almudena na początku lat dziewięćdziesiątych. Wejście do kościoła jest darmowe (przy wejściu znajduje się puszka z prośbą o datek), a jego główne drzwi znajdują się od strony Pałacu Królewskiego.



Pałac Królewski jest oficjalną rezydencją króla. Jest on wzorowany na paryskim Luwrze, ale mi przypomina wiedeński Belweder. Jest to piękna budowla reprezentująca styl barokowy, składająca się z 280 komnat, a co najważniejsze, otoczona jest wspaniałymi ogrodami, w których możemy znaleźć odrobinę cienia i chłodu w upalne dni.




Niestety nie było nam dane podziwiać komnat Pałacu, ani jego dziedzińca, gdyż właśnie tego dnia odbywała się wizytacja, przez którą zamknięto część dróg, a tym samym dojście do obiektu, ale za to odwiedziliśmy dwa ogrody otaczające pałac. Jeden (Jardines de Sabatini) pełniący w dawnych czasach miejsce dla stadnin koni królewskich (wejść do niego można od strony ul. Bailén) i drugi Jardines del Campo del Moro (obóz Maurów), z którego nie tak dawno korzystała wyłącznie rodzina królewska (wejście wyłącznie od strony ul. Paseo de la Virgen del Puerto). Ogród ten obejmuje bardzo rozległe tereny. Możemy na nich spotkać różne zwierzęta (m.in. pawie), które czują się w ogrodzie bardzo swobodnie. 




Po lewej stronie od Sol, obok Pałacu znajduje się również Plaza Oriente z budynkiem opery(Teatro Real) oraz posągami władców Hiszpanii, a także Plaza de Espana z Torre de Madrid i Edificio de Espana oraz uroczymi rzeźbami Don Kichota i Sancho Pansy. Od Plaza de Espana początek swój bierze Gran Via, najpopularniejsza ulica Madrytu (odpowiednik Ramblii w Barcelonie).




Lewa strona miasta jest bardziej elegancka i zabytkowa, dlatego od niej postanowiliśmy rozpocząć nasze zwiedzanie Madrytu. Wiedzieliśmy, iż w jeden dzień nie będziemy w stanie zwiedzić całego miasta, dlatego postanowiliśmy podzielić nasze zwiedzanie na dwie części - I to Palacio Real i jego otoczenie, a II to Pargue de El Retiro i okolice, czyli bardziej rekreacyjne tereny, które pozwoliły nam odetchnąć po klikunastokilometrowych spacerach.

Oczywiście nie trzeba się przeciążać, gdyż w Madrycie jest bardzo dobrze rozbudowana sieć komunikacji miejskiej. Niemniej jednak na urlopie wolimy zwiedzać miasto spacerując i Tobie też to polecamy!


czwartek, 15 września 2016

Alberobello

Są takie książki, których nie można nie przeczytać, ludzie, których trzeba poznać i miejsca, których nie można nie zobaczyć.

Alberobello.... nazwa tego miejsca brzmi pięknie, ale...niestety, tylko ona mnie urzekła. 

Każdy może mieć własną opinię, ale gdy poczuje się magię Apulii Alberobello wydaje się skażone. Na każdym kroku możemy natknąć się na grupy turystów robiących sobie fotografie przy wybielonych domkach.





W Alberobello nie poczujecie klimatu Włoch, klimatu Apulli, ale poczujecie zapach masowo robionej pizzy dla turystów, smak najgorszych włoskich lodów i upał, którego nie było czuć w innych miastach, dzięki nadmorskiej bryzie. Jest to typowe miejsce, które straciło swój urok dzięki rozwojowi turystyki. Niestety wszystkie zdjęcia obrazujące region Apulii czy też Bari pochodzą z Alberobello, co zdecydowanie przyciąga turystów. 



Podczas naszego pobytu w tym mieście, w kościele Sant' Antonio di Padova na Via Monte Pertica 18, znajdującym się prawie na samym szczycie słynnego wzgórza, właśnie odbywała się ceremonia ślubna (bardzo współczuję młodej parze, stres spowodowany ślubem i składaną sobie przysięgą, zapewne podwoił się dzięki drzwiom otwierającym się w każdej minucie wydarzenia). W związku z powyższym, nie było nam dane zobaczyć, jak wygląda on od środka, ale zobaczyliśmy wnętrza licznych domków, które zostały przekształcone w sklepy z pamiątkami, sklepy spożywcze, kawiarnie, restauracje. Część z nich dysponowała tarasami widokowymi, z których rozpościerał się uroczy widok na kamieniste, szare dachy. Wiele z budynków było przyozdobionych kwiatami. Fani pelargonii będą w raju ;).



Ludzie zamieszkujący owy teren są bardzo przyjaźni i otwarci - nie irytują ich grupy turystów zaglądające im do mieszkań, a jeśli mogą to podzielą się jeszcze swoimi zbiorami fig, czy innych owoców. Nie stanowi dla nich problemu sfotografowanie ich codziennego życia. 




Nie bójmy się tego, że nie znajdziemy żadnej mapy w internecie, która ułatwi nam spacerowanie po mieście. Wszędzie są oznaczenia, jak dojść do największego skupiska Trulli. W samym gąszczu uliczek również nie powinniśmy się zgubić, gdyż na początku musimy się trochę wspiąć, a wracając kierować się ku dołowi wzniesienia. Z  alejek, na których rozlokowane są  białe domki dojdziemy do głównej ulicy z kawiarniami, restauracjami, z której znów musimy się wspiąć na wzgórze z miejską stacją kolejową.







niedziela, 11 września 2016

Tanie podróżowanie

Wracając z podróży często słyszę, że moje wyprawy pewnie warte są grosze. Pewnie tak, ale pojęcie "tanio" dla każdego oznacza coś innego. Jeśli komuś zależy na komforcie, to na pewno podróżowanie na własną rękę do komfortowych nie należy.

Po wyjściu z samolotu, za przelot którym zapłaciliśmy paręset złotych, nie czeka na nas autokar, który zawiezie nas bezpośrednio do hotelu. Może się zdarzyć, że nie będzie też połączenia komunikacji miejskiej z miastem, do którego chcemy dojechać. Czasem będziemy zmuszeni spać na lotnisku, a innym razem jechać taksówką za kilkadziesiąt euro do centrum miasta.

Istnieje też prawdopodobieństwo, że nasz hotel nie będzie istnieć, znajduje się on w zupełnie innym miejscu, a jego zdjęcia zupełnie nie odpowiadają rzeczywistości (oczywiście takie sytuacje, jak niezgodność rzeczywistości ze zdjęciami, mają też miejsce, gdy urlop organizuje nam biuro podróży, ale bardzo często jego pracownicy osobiście sprawdzają miejsca, które mają w ofercie).

Dodatkowo nikt nie zaproponuje nam wycieczki (za opłatą), na którą wyruszymy z hotelu z przygotowanym dla nas prowiantem. Stety, taką wycieczkę zorganizujemy sobie sami, tak jak lubimy najbardziej. Zobaczymy to co chcemy, dojdziemy tam własnym tempem, spędzimy tam tyle czasu, ile nam wyda się w porządku i nikt nie będzie nas poganiać, gdy po drodze zauważymy coś, co przyciągnie nasz uwagę, coś godnego sfotografowania.

Poza tym, nie wybierając opcji all inclusive, codziennie sami możemy zdecydować, co zjemy. Jedzenie wybrane przez nas samych będzie bardziej urozmaicone, oryginalne. Będziemy mogli poznać prawdziwą kuchnię regionu, ale nie zjemy np. naszych ulubionych płatków śniadaniowych, naleśników, jajecznicy lub kanapki jeżeli zdecydujemy się zjeść śniadanie np we Włoskim małym miasteczku. To jedzenie wcale nie musi też (po przeliczeniu wszystkich pobytów w restauracjach)nie musi okazać się tańsze od opcji all inclusive.

W podróżowaniu na własną rękę bardzo często nie chodzi o taniość, ale o jakość takiego wypadu, o wolność i o adrenalinę spowodowaną brakiem przewidywalności..